Ostatnio usłyszałam, że różnica między odgracaniem a minimalizmem jest taka, jak między wbiciem gwoździa a byciem stolarzem. Stolarz też ma młotek, ale to nie jest jedyne narzędzie, którego używa.
Więc może nie tylko chodzi o odgracanie a o znalezienie odpowiedzi na to, jak to się stało, że jest zagracone? Odgracanie to leczenie objawowe, które ma wyeliminować skutki problemu. Pomaga uwierzyć we własne siły i daje natychmiastową satysfakcję. Duma bije z prezentowanych na portalach społecznościowych fotografii efektów odgracania. Widzimy na nich przede wszystkim uporządkowane szafy. Przy okazji – ciekawe, czemu to właśnie szafa ogniskuje problem nadmiaru? Czy chodzi o fast fashion? Czy może o to, że próbujemy kreować wizerunek za pomocą ubrań, więc szafy są takim cmentarzyskiem zarzuconych pomysłów na swój image? A może budowa szafy jako takiej, miejsca ciemnego, które można zamknąć i zapomnieć o tym, co kryje we wnętrzu, sprzyja gromadzeniu nadmiaru? W każdym razie, mam przeczucie nieuchronnego fiaska porządku w szafie, jeśli po jego zaprowadzeniu nie nastąpi analiza przyczyn uprzedniego stanu rzeczy i próba ich wyeliminowania. Zastanawiając się nad tym zagadnieniem pomyślałam o obrazie Boscha pod tytułem Kuglarz (ilustruje on dzisiejszy wpis). Bohater obrazu, zajęty szczegółami sztuczki kuglarza, nie dostrzega, że właśnie jest okradany. I może być tak, że jak bohater obrazu, bardzo dokładnie się przyglądasz – ale nie temu, co ważne. Więc proponuję Ci zrobić nie tylko porządki w szafie, ale też porządki w głowie.
Jakie obszary mogą prowadzić do nadmiaru i wymagają przeprowadzenia porządków w głowie? Oto moja propozycja czterech jeźdźców Apokalipsy, którzy powodują, że otacza Cię nadmiar.
Nie bierzesz odpowiedzialności
„Ja nie gromadzę, tylko mąż, dzieci, babcia…” No cóż, nadmiar nie pojawił się w Twoim domu zeszłej nocy, tylko narastał miesiącami, a może nawet latami. Nasuwa się więc hipoteza, że Ty też przyczyniłeś się do wpuszczenia do swojego domu rzeczy, których nie chcesz. Wzięcie odpowiedzialności jest pierwszym krokiem do zmiany, bo jeśli winę umiejscowisz na zewnątrz, będzie oczywiste, że nic się zmienić nie da.
Nie wiesz, czego chcesz
Działasz machinalnie. Nie zastanawiasz się, czego chcesz, tylko zapełniasz, zapełniasz i zapełniasz: szafę, kalendarz, półkę z książkami i apteczkę, reagując na mniej lub bardziej subtelny przekaz reklamowy. A czym Ty chciałbyś się zajmować? jak mieszkać? co czytać? z kim spędzać czas? Wyłączenie automatyzmu działania i wprowadzenie planowania i wyboru da Ci większą szansę na uniknięcie nadmiaru.
Gromadzisz na wszelki wypadek
Masz dom pełen przydasi. Nigdy przecież nie wiadomo, kiedy będziesz potrzebować pontonu, płetw albo koca elektrycznego, więc na wszelki wypadek niczego nie wyrzucasz. Kartony po telewizorze, słoiki po przyprawach, łubianki po truskawkach i archiwalne roczniki Muratora szczelnie wypełniają piwnicę. Spójrzmy prawdzie w oczy, nigdy nie sięgniesz po te rzeczy. Nawet jeśli pojawi się okazja skorzystania z pontonu, nie będziesz w stanie go zlokalizować. Wypróbuj zasadę 20/20, którą proponują The Minimalists: jeśli możesz jakąś rzecz odkupić w ciągu 20 minut za co najwyżej 20 dolarów, nie musisz jej trzymać na wszelki wypadek: jakby co, poradzisz sobie!
Nie pracujesz nad nawykami
Nie jesteś systematyczny. Pozwalasz, żeby Twój dom obrastał klamotami zaraz po tym, jak z tak wielkim wysiłkiem zaprowadziłeś w nim porządek. Podstawą ładu, oprócz posiadania niewielkiej liczby rzeczy jest przestrzeganie zasady „miejsce na wszystko i wszystko na miejscu” i niedopuszczenie do utworzenia się stosiku, który jest pierwszym krokiem, zanim sprawy wymkną się spod kontroli.