Król Pontu, Mitrydates w obawie przed utratą tronu zlecił zabicie swojej matki, żony, trzech synów i brata. Ale i bał się zamachu. Aby ustrzec się przed spodziewanym otruciem, postanowił uodpornić się na trucizny, zażywając regularnie ich niewielkie dawki1. Podobnie robimy, poszcząc, żeby wzmocnić układ trawienny czy wystawiając się na zimno, żeby się zahartować: aplikujemy sobie małe dawki głodu i zimna, aby stać się silniejszym.
A jak można sprawić, aby sztuka tracenia przyczyniła się do budowania siły psychicznej?
Lubię myśleć, że mam kontrolę nad życiem, a świat mam objaśniony, poukładany i przewidywalny. Tylko że założenie kontroli jest złudne. Doprowadzi mnie ono do rozczarowania, a nawet rozpaczy w sytuacjach, nad którymi nie będę mieć władzy: choroby, rozstania czy straty pracy. Skoro strata jest nieunikniona, to może lepszym pomysłem jest przygotowywanie się do niej? Może powinno się porzucić przymus posiadania odpowiedzi i planowania, dając sobie w zamian przyzwolenie na niepewność? Może właściwe jest ćwiczenie sztuki tracenia?
Wprawki w sztuce tracenia
Przepis na ćwiczenie sztuki tracenia podaje Elizabeth Bishop w swoim wierszu „Jedna sztuka”:
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty,
że kiedy się je traci – nie ma sprawy.
Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
stracone szanse, upływ chwil, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.
Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz -wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.
Sposób Bishop to wzmacnianie psychiki poprzez adaptację do nieprzyjemnych wydarzeń: ćwicz utratę małych rzeczy, a nie złamie Cię utrata większych. To sztuka, więc jak każda umiejętność wymaga powtórzeń i doskonalenia się. Jak to zrobić? Myślę, że dobrze zacząć od stoickiego treningu dobrowolnego dyskomfortu i medytacji.
Trening dobrowolnego dyskomfortu
Nawyk akceptowania, że to, co jest, przeminie, ćwiczono już w starożytności. „Nie zakochuj się w przelatującym wróblu”, przestrzegał siebie Marek Aureliusz, zwracając uwagę, że poczucie spokoju płynie z przyzwolenia na przemijanie. William B. Irvine proponuje ćwiczenie sztuki tracenia poprzez dobrowolny dyskomfort, czyli regularne wystawianie się na nieprzyjemne sytuacje. Celem tych ćwiczeń jest poszerzenie strefy komfortu poprzez przyzwyczajanie się do akceptacji wydarzeń, wcześniej wywołujących przykrość.
Medytacja
Proces życia jest zaprzeczeniem stałości. Świat wokół nieustannie się zmienia. Założenie, że wszystko powinno się dziać po Twojej myśli, sprawia, że na zmianę będziesz reagować lękiem. Dostrojenie się do procesu życia uspokaja. Niepokój bierze się ze sposobu myślenia o sytuacji, nie z sytuacji jako takiej. Medytacja pozwala obserwować siebie i opowieść, którą opowiadasz w głowie o sobie i o tym, jakie powinno być Twoje życie. Regularna praktyka medytacji, rozumianej jako proces poznawczy i nauka panowania nad wewnętrzną opowieścią, uczy innego sposobu myślenia, tworzy nowe ścieżki neuronalne i prowadzi do korzystnych zmian w mózgu.
Po co się tym zajmować? Moim zdaniem przede wszystkim, żeby nauczyć się akceptować, że nie wszystko się udaje i że nie wszyscy akceptują, kiedy próbujemy żyć po swojemu.
Wpis ilustruje fragment obrazu autorstwa Claude Moneta „Sroka”, Muzeum Orsay, Paryż.
Strategia Mitrydatesa wykorzystuje hormezę, zjawisko polegające na tym, że czynnik, który jest szkodliwy w większych dawkach, w małych działa korzystnie. Hormeza jest – według Nassima Taleba – jednym z czynników antykruchości, budującym odporność na niekorzystne wydarzenia. Antykruchość, coś więcej, niż umiejętność regeneracji czy opierania się porażce, jest umiejętnością stawania się silniejszym na skutek wstrząsów.
- O historii Mitrydatesa możesz przeczytać w tym artykule: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/09/09/otrul-matke-zone-trzech-synow-i-trzy-corki-szalony-krol-pontu-ktory-dla-nikogo-nie-mial-litosci/ ↩︎